Jeśli nie, a braliście udział w moim konkursie - zaraz możecie okazać się zwycięzcą nagrody i dostać dzisiaj prezent!
Ale po kolei - jak zwykle krótkie podsumowanie :)
Pytanie brzmiało: bez jakiego słodkiego wypieku lub dania (na słodko) nie wyobrażacie sobie świąt Bożego Narodzenia i dlaczego?
Zasypaliście mnie komentarzami (było ich ponad 80!).
Najczęściej pisaliście o piernikach, pierniczkach, makowcach, kutiach, sernikach, miodownikach, orzechowcach, kluskach z makiem. Ale w Święta nie brakuje u Was szarlotek, karpatek, muffinów, słodkich pierogów czy nawet pączków :) Same pyszności!!!
Tym razem nie było wymogu przepisu - liczyło się uzasadnienie, dlaczego właśnie te słodkości?
Były wierszyki, rodzinne anegdoty, wspomnienia - za wszystkie Wam bardzo dziękuję, cudownie było czytać Wasze komentarze! Przyznaję, że dzięki Wam złapałam już klimat Świąt i nie mogę się ich doczekać :)
Wybór, jak się domyślacie nie był łatwy - właściwie to był mega trudny!
Książka niestety tylko jedna - a z chęcią rozdałabym co najmniej z 8...
Tym razem postanowiłam nagrodzić Kasię S. za wpis:
"Dla mnie w święta nie może
zabraknąć piernika długo dojrzewającego z przepisu mojej prababci.
Do tej pory posiadam jej zeszyt, poplamiony, pozaginany i pachnący kuchennymi wariacjami.
Pamiętam od dzieciństwa jak każdego roku dokładnie 26 listopada roznosił się po kuchni zapach masła i miodu.
Uśmiechniętą prababcię/ babcię/ mamę które łączyły składniki.
Ten dzień, jeszcze zupełnie nie w grudniu a nadawał już świątecznej atmosfery.
Następnie ciasto odstawiane było przykryte ściereczką na strych i sobie dojrzewało do dokładnie 21 grudnia.
Jak byłam mała to codziennie biegałam aby je podejrzeć :)
Szukałam "symptomów" jego dojrzewania.
Wąchałam.
21 grudnia już przy akompaniamencie kolęd był pieczony.
Zapach.
Tworzenie jeszcze z niego pierniczków na choinkę.
Nieporównywalne z niczym.
Do dzisiaj kontynuuję tradycję.
Obecnie piekę razem z przyjaciółmi.
Jest to niesamowity pretekst do spotkań przedświątecznych.
Do wspólnego gotowania.
Do dzielenia się wrażeniami, każde ze swojej wigilii.
Doszłam już do etapu czterech różnych par, z którymi razem zagniatamy i odstawiamy piernika na dojrzewanie co roku u kogoś innego i co roku zarażając kogoś miłością do tej słodkości.
Wesołych świąt wszystkim!"
Do tej pory posiadam jej zeszyt, poplamiony, pozaginany i pachnący kuchennymi wariacjami.
Pamiętam od dzieciństwa jak każdego roku dokładnie 26 listopada roznosił się po kuchni zapach masła i miodu.
Uśmiechniętą prababcię/ babcię/ mamę które łączyły składniki.
Ten dzień, jeszcze zupełnie nie w grudniu a nadawał już świątecznej atmosfery.
Następnie ciasto odstawiane było przykryte ściereczką na strych i sobie dojrzewało do dokładnie 21 grudnia.
Jak byłam mała to codziennie biegałam aby je podejrzeć :)
Szukałam "symptomów" jego dojrzewania.
Wąchałam.
21 grudnia już przy akompaniamencie kolęd był pieczony.
Zapach.
Tworzenie jeszcze z niego pierniczków na choinkę.
Nieporównywalne z niczym.
Do dzisiaj kontynuuję tradycję.
Obecnie piekę razem z przyjaciółmi.
Jest to niesamowity pretekst do spotkań przedświątecznych.
Do wspólnego gotowania.
Do dzielenia się wrażeniami, każde ze swojej wigilii.
Doszłam już do etapu czterech różnych par, z którymi razem zagniatamy i odstawiamy piernika na dojrzewanie co roku u kogoś innego i co roku zarażając kogoś miłością do tej słodkości.
Wesołych świąt wszystkim!"
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za piękne zgłoszenia i już dzisiaj mogę Wam zdradzić, że za chwilę na blogu pojawią się nowe książkowe konkursy - przed nami okres prezentów dla najbliższych - znów będziecie mieć szanse na zdobycie nagród!
Zapraszam do polubienia strony na Facebooku oraz śledzenia na Instagramie
P.S. A wszystkie Wasze odpowiedzi konkursowe pod tym postem (KLIK!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz